Czy książki uchronią dzieci przed utratą wrażliwości?


Czy książki uchronią dzieci przed utratą wrażliwości?
2019-01-23
Dzieci coraz więcej czasu spędzają przed ekranami, a w wielu filmach i grach możemy zetknąć się z agresją oraz cynicznym poczuciem humoru. W jaki sposób możemy je przekonać, że można inaczej? Być może podsuwając wartościowe książki.

Według zaleceń Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej dzieci w wieku od 2 do 5 lat nie powinny spędzać przed ekranem telewizorów i komputerów więcej niż 60 minut dziennie. W starszym wieku czas ten można nieco wydłużyć, ale długotrwałe spędzanie czasu przed monitorami nie służy ani zdrowiu, ani rozwojowi.

Przeczytaj również:

Istotny jest jednak nie tylko czas, ale także (a może przede wszystkim) treści, jakimi nasze dzieci „karmią” swoje mózgi. Czym innym będą filmy edukacyjne i rozwijające wyobraźnię, czym innym kreskówki pełne brutalności, podstępów, złośliwości. Według starego powiedzenia „kto z kim przystaje, takim się staje”. Dziś moglibyśmy je z powodzeniem rozszerzyć na bohaterów filmów czy gier, bo to oni są często wzorami zachowań dla naszych dzieci. Ewentualnie także bohaterowie książek – i może w nich właśnie największa nadzieja?

Cała nadzieja w książce

- Nigdy w historii świat nie gnał do przodu w takim tempie. W tempie, w którym trudno jest ułożyć przyszłość na zasadach przeszłości, bo stare reguły mogą już nie funkcjonować. Jestem pewna, że dzieci pragną znaleźć autorytet, ale gdzież on jest? – pyta retorycznie Monika Marin – z wykształcenia pedagog, z pasji podróżniczka, a także autorka trylogii dla dzieci i młodzieży pt. „Kroniki Saltamontes”. – Cała nadzieja w książce, najlepiej takiej, która delikatnie, strona po stronie pozwoli dziecku znaleźć swoją własną siłę i własną drogę. Bez kiwania paluszkiem i moralizowania, bo tego nasze pociechy najbardziej nie lubią – podkreśla pisarka.

Jej zdaniem otaczający świat nie ułatwia dzieciom odnajdywania wzorców. Dziecko bombardowane jest zewsząd sprzecznymi ze sobą informacjami i może czuć się zagubione. Potrzebuje więc dorosłych, którzy potrafiliby zapewnić bezpieczeństwo w świecie pełnym chaosu, a także pozytywnych bohaterów, którzy swoimi postawami i czynami pokażą, co jest dobre, a co złe.

Szczególnie wartościowe mogą się okazać książki przygodowe. Wiele z nich uczy szacunku do innych kultur, wyciągania wniosków z błędów historii, a także pokazuje, że nie na wszystko trzeba się zgadzać, że można zdystansować się wobec autorytarnych opinii. Warto więc podsuwać dzieciom i młodzieży takie lektury, które nie są jedynie rozrywką, ale prowokują do samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków.

Dobrze także, jeśli książka nie idealizuje bohaterów. Wielu ludzi uwielbia postaci kroju Supermana, jednak z kimś, kto ma „supermoce”, trudno się utożsamić. Dużo łatwiejsze jest to wtedy, gdy mamy do czynienia z postacią, która nie jest idealna ani wszechmocna, a zamiast tego musi uporać się z własnymi lękami i słabościami. Obcując z takim bohaterem, dziecko może zauważyć, jak bardzo jest do niego podobne i w efekcie poczuć  z nim pozytywną więź.

- Bohaterowie moich książek są takimi właśnie współczesnymi rycerzami, których zbroją jest wrażliwość.  Nie są jednak „supermenami”. To mądre dzieci, otwarte na świat, które nie wstydzą się swoich słabości i potrafią o nich rozmawiać. To także dorośli, którzy nie utracili wrażliwości i potrafią podążać za swoimi marzeniami – mówi Monika Marin.

Choć bohaterowie „Kronik Satlamontes” ostatecznie tworzą szczęśliwą rodzinę, to jednak nie jest to rodzina typowa. Bohaterowie są z różnych kręgów kulturowych, mają odmienny status materialny, dzieci zaś pochodzą z sierocińca, czy też zostają znalezione na ulicy. Autorka pokazuje, że zdecydowana większość ludzi, niezależnie od tego skąd pochodzi, w co wierzy i jak wygląda, pragnie tego samego: szacunku, miłości, spełnienia. Monika Marin wykazuje także wielką wiarę w odwagę młodego pokolenia.

- W mojej trylogii pokazuję, że nawet jeśli my, dorośli będziemy takimi tchórzami, że nie kiwniemy palcem w celu poprawy życia na naszej planecie, to zrobią to nasze dzieci. Dzieci są przyszłością, one nie mają ograniczeń. Jeśli system nie zadziała, to one zmienią system – przekonuje pisarka.

Rozmawiajmy i czytajmy

Jeśli chcemy, aby nasze dzieci nie zatraciły wrażliwości, przede wszystkim musimy z nimi rozmawiać. Zdaniem Moniki Marin, kluczem jest interakcja i szczerość. Dorośli, którzy chcą pomóc dziecku wejść w dorosłość w mądry sposób, muszą chcieć z młodym człowiekiem rozmawiać o czymś więcej niż tylko o wynikach sprawdzianów.

Ważne, aby rozmawiać z dzieckiem jak z przyjacielem na każdy temat, a przede wszystkim nauczyć, że dyskusja nie jest niczym złym. Ścierać się na poglądy, ale bez walki. Widzieć w dziecku dobro. Wybaczać. Cenić różne punkty widzenia. I policzyć: ile godzin w tygodniu nasze dziecko spędza w szkole, ile na zajęciach pozalekcyjnych, ile na odrabianiu zadań domowych, a ile na swobodnej i wesołej rozmowie z rodzicami.

- Za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat dziecko nie będzie pamiętało ile punktów zdobyło na teście w szkole, ale na pewno w jego sercu pozostanie pamięć o tym, że było dla swojego rodzica kimś naprawdę ważnym. Właśnie lekkie a zarazem wartościowe rozmowy z rodzicami najbardziej budują więzi i wspomnienia – mówi Monika Marin.

A gdy znajdziemy już czas na fascynującą rozmowę, warto także podsunąć dziecku książkę, która porwie, zaciekawi i uwrażliwi. Być może nawet uda się poczytać ją razem z dzieckiem, a potem o niej porozmawiać. Na pewno warto od czasu do czasu wyłączyć telewizor, komputer i oddać się takim „analogowym”, może nieco staroświeckim, ale wciąż najbardziej wartościowym przyjemnościom.



Nadesłał:

empemedia

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl