Ile warta jest dobra reklama?
Świadome kształtowanie wizerunku firmy to coraz ważniejszy aspekt jej obecności w przestrzeni publicznej. Jaka jest prawdziwa wartość dobrze dobranych narzędzi reklamowych i co wziąć pod uwagę przy planowaniu kampanii?
Według prognoz agencji Zenith wartość rynku reklamowego w Polsce do końca roku 2019 sięgnie 8 mld zł. To ogromne pole do popisu dla tysięcy pracowników działów kreatywnych, wymyślających coraz to nowsze metody dotarcia do odbiorców. Zwłaszcza że obecnie konsumenci oczekują nie tylko towaru lub usługi. Chcą, żeby firma wyznawała podobne wartości, dbała o środowisko bądź w pozytywny sposób wpływała na lokalną społeczność.
– Lata 90. były dzikim kapitalizmem w pełnym tego słowa znaczeniu – każdy, kto założył jakikolwiek biznes, chciał pokazać go wszystkim wokół. Zostaliśmy zarzuceni ulotkami, oklejeni plakatami, a każdy słup i ściana w mieście natychmiast zmieniały się w powierzchnię reklamową. Te emocje już opadły, klienci zmęczyli się nadmiarem informacji, które ich nie interesowały, a firmy zajmujące się tworzeniem reklam musiały nauczyć się nowego myślenia o przestrzeni. Ten proces jest powolny – nadal wiele polskich miast wygląda jak wielka tablica reklamowa, chociaż świadomość istnienia chaosu reklamowego rośnie. Coraz więcej firm i agencji walczy o to, by otaczająca nas przestrzeń była przyjazna dla oka odbiorcy – mówi Jarosław Włodarczyk, założyciel firmy Graffico, specjalizującej się w produkcji wielkogabarytowych reklam.
– Dzięki Internetowi jeden przemyślany i trafnie ulokowany bilbord ma większe oddziaływanie niż setka innych rozrzuconych po całym mieście. A firma zyskuje podwójnie – dzięki kampanii viralowej napędzanej siłą udostępnień i budowaniu wizerunku marki dbającej o wygląd przestrzeni publicznej.
Dla firmy Sprite wielkim sukcesem okazała się obecność na tegorocznym Festiwalu Pol’and’Rock, gdzie przy głównej scenie ustawili gigantyczny napis „I love you, hater”. Uczestnicy chętnie się przy nim fotografowali i na bieżąco dzielili się zdjęciami w social mediach. Mimo że samo logo firmy było niewielkie, po 3 dniach każdy doskonale kojarzył obecność marki. Połączenie pozytywnego przekazu, odpowiedniego miejsca i funkcji napisu, który szybko przerodził się w miejsce spotkań, stanowiło jeden z najważniejszych punktów letniej kampanii reklamowej. Podobne napisy można spotkać niemal w każdej europejskiej stolicy. Cieszą się one zainteresowaniem do tego stopnia, że holenderskie Rijksmuseum musiało zrezygnować z napisu „I am sterdam” ulokowanego na trawniku przed budynkiem ze względu na zbyt dużą ilość chętnych do robienia zdjęć – średnio 6 tysięcy osób dziennie!
– Można powiedzieć, że teoretycznie to najprostsza forma – stworzenie chwytliwego hasztagu, znalezienie atrakcyjnego miejsca i przygotowanie napisu w dużej skali. A później wygodne obserwowanie na ekranie smartfona rosnących zasięgów akcji promocyjnej. Jednak trzeba pamiętać o czasie trwania akcji – nie tylko ze względu na zdezaktualizowanie się hasła, ale też jakość wykonania napisu, który będzie narażony na różne warunki pogodowe i nie może szpecić przestrzeni, którą ma promować – dodaje Jarosław Włodarczyk. – Instalacja musi być również bezpieczna dla otoczenia. Jedna litera waży ponad 100 kg i aby uniknąć tragedii każdy napis powinien mieć wykonany odpowiedni fundament, który zapewni mu stabilność. Jeżeli mówimy o reklamach świetlnych i multimedialnych powinniśmy pamiętać o skali – to, że cały świat zahipnotyzowany ogląda rozświetlone Times Square nie znaczy, że mieszkańcy innych miast również chcą na co dzień oglądać ekrany emitujące reklamy. A firma, która raz podpadnie klientom reklamą nietrafioną zarówno pod względem treści, jak i ekspozycji, może zafundować sobie niemałe problemy.
Nadesłał:
dorota5
|