Streetart w Polsce – stoczniowe oblicze amerykańskiego trendu


Streetart w Polsce – stoczniowe oblicze amerykańskiego trendu
2021-10-18
Po trudnych początkach, kiedy to malowanie sprayem po ścianie uchodziło bardziej za akt wandalizmu, niż za środek artystycznego wyrazu, streetart na stałe zadomowił się w polskiej popkulturze. Jak do tego doszło?

 ZDJĘCIA: https://wetransfer.com/downloads/386867da970eedefbb25320b067fa52d20211018083622/a88ec201033ebdeb6c566c2551dfbbc920211018083805/ee3104

Przeczytaj również:

Niegdyś sztuka zamknięta w domach najbogatszych obywateli i galeriach sztuki wyszła na ulice i stała się częścią naszej codzienności. Murale i graffiti tworzą atmosferę każdej większej aglomeracji. Po trudnych początkach, kiedy to malowanie sprayem po ścianie uchodziło bardziej za akt wandalizmu, niż za środek artystycznego wyrazu, streetart na stałe zadomowił się w polskiej popkulturze. Jak do tego doszło?

Narodziny streetartu

Pierwsze użycie terminu „street art” przypisuje się Allanowi Schwartzmanowi, który w 1985 r. wykorzystał go, definiując subkulturę zrzeszającą muralistów, grafficiarzy i rzeźbiarzy działających w przestrzeni publicznej i jednocześnie trzymających się z dala od głównych nurtów artystycznych, lansowanych przez masowe media. To właśnie ta niechęć do mainstreamu stała się podwaliną i w konsekwencji - rdzeniem street artu, który na przestrzeni kilku ostatnich dekad dorobił się miana pełnoprawnego nurtu artystycznego. Jego rozwój dokonywał się poprzez nieustanną ewolucję i poszukiwanie coraz to nowszych form artystycznego wyrazu. To swoiste trzymanie się na uboczu dotyczyło nie tylko artystycznych preferencji twórców, ale także chęci przebywania i tworzenia w zapomnianych i niewykorzystywanych przestrzeniach miejskich, które z definicji nie mogły kojarzyć się z jakimikolwiek formami artyzmu.

W ten właśnie sposób przedstawiciele subkultury street artu trafili do wielkomiejskich przestrzeni postindustrialnych – opuszczonych fabryk, magazynów czy hal produkcyjnych, które relatywnie szybko przerodziły się w nieformalne i undergroundowe ośrodki kultury, miejsca spotkań i autentyczne galerie sztuki ulicznej. Miejsca te pozwalały nie tylko na tworzenie w sercu miejskiego zgiełku, ale także na prowadzenie artystycznych dyskusji w nieskrępowanej atmosferze, co z znacznym stopniu umacniało subkulturową tożsamość. Obecnie ten proces rozwija się na terenie Stoczni Centrum Gdańsk, na terenie rozwijającego się Młodego Miasta w Gdańsku.

Amerykańska kolebka

Niekwestionowaną kolebką i światowym centrum sztuki ulicznej jest Nowy York. To tutaj znajdują się najstarsze i najbardziej rozpoznawalne dzieła street artu na świecie. Nie dziwi więc fakt, że tworzenie murali w tej amerykańskiej metropolii jest marzeniem każdego artysty. W 2016 r. w celu ożywienia opuszczonych industrialnych dzielnic miasto nawiązało współpracę z grupą ponad 200 młodych artystów. Ich dzieła możemy do dziś znaleźć w pięciu najstarszych dzielnicach Nowego Yorku. Ponadto, w ramach projektu 100 Gates w Lower East Side pomalowanych zostało ponad 100 witryn sklepowych, zmieniając ten obszar w publiczną i obecnie bardzo rozpoznawalną wystawę sztuki.  Fani sztuki ulicznej udający się do Nowego Yorku nie mogą przegapić takich miejsc, jak: Graffiti Hall of Fame w Harlemie, Hunts Point w Bronksie, Brooklyn’s Bushwick czy Manhattan’s Chelsea.

Również ulice San Francisco wypełnia mnóstwo murali i sztuki graffiti. Coroczne wydarzenie o nazwie Clarion Alley Mural Project skupia się wokół tworzenia w przestrzeniach miejskich niezwykłej sztuki publicznej, którą można oglądać bezpłatnie, a wszystko to przy różnorodnej muzyce wykonywanej na żywo. Będąc w San Francisco, nie można pominąć 1AM Gallery - kreatywnej przestrzeni, która oferuje zwiedzanie najlepszej sztuki ulicznej w mieście. Dodatkowo prowadzone są tu także warsztaty z projektowania, technik malowania sprayem i grupowego tworzenia dużych murali. Wiele ciekawych dzieł sztuki ulicznej znajduje się również na Haight Street, 24th Street, Cypress Street i Balmy Alley.

W ostatnich latach, po zniesieniu dziesięcioletniego zakazu uprawiania sztuki ulicznej, na amerykańską scenę street artu powróciło Los Angeles. To hollywoodzkie miasto od zawsze było nieformalną stolicą szeroko rozumianej sztuki undergroundowej. Spacerując wielokilometrowymi nadmorskimi bulwarami nie sposób nie natknąć się na eklektyczną mieszankę murali i graffiti. Niektóre z nich stały się już tak kultowe, że pełnią rolę punktów orientacyjnych dla mieszkańców i turystów, a władze miasta regularnie dbają o ich konserwację. Najlepszym przykładem jest tu mural o nazwie Greetings From San Francisco znajdujący się przy Bay Area. Ponadto Museum of Contemporary Art co roku organizuje wystawy sztuki ulicznej. Chcąc zetknąć się z graffiti w miejskim środowisku, powinniśmy odwiedzić takie miejsca, jak: The Arts District, La Brea Boulevard, Culver City i Melrose Avenue.

Street art i żelazna kurtyna

Stolicą europejskiego street artu jest Berlin. Co ciekawe, narodziny sztuki ulicznej były ściśle związane z wybudowaniem muru berlińskiego w 1961 r. "Żelazna kurtyna" w istocie wykonana została z litego betonu. Imponujące rozmiary - długość 156 km i wysokość 4.2 m były wówczas niezwykle prowokujące dla ówczesnych domorosłych artystów graffiti. Wszystko zaczęło się od licznych aktów wandalizmu, a konkretniej - tzw. "wrzut" o charakterze politycznym (krytykujących władzę etc.). Co istotne - wszystko to działo się przy pełnej akceptacji społecznej oraz przy cichym przyzwoleniu władz RFN, czego najlepszym dowodem jest fakt, że nigdy nie usuwano tych "dzieł".

Na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci ma murze berlińskim zaczęły pojawiać się coraz bardziej wyrafinowane formy, prezentujące zróżnicowane treści, które obecnie nazywamy muralami. Wprawdzie mur berliński upadł w 1989 r. jednak do dziś zachowały się niektóre jego fragmenty. Najdłuższy z nich ma długość 1316 m i do dziś pozostaje najdłuższą na świecie galerią malarstwa na wolnym powietrzu. Mowa oczywiście o East Side Gallery znajdującej się w dzielnicy Friedrichshain. Miłośnicy sztuki ulicznej nie mogą pominąć Urban Nation Miuseum for Urban Contemporary Art, gdzie znajdziemy nie tylko dzieła wybitnych twórców sztuki ulicznej, ale też szeroko rozumianą sztukę nowoczesną.       

Stoczniowe początki polskiego streetartu

Analogiczny początek mogliśmy zaobserwować na polskim podwórku, a konkretniej w Trójmieście, gdzie sztuka uliczna od zawsze była nieodłączną częścią szerokiego wachlarza lokalnej kultury. Wypełniała wiadukty, widoczna była wzdłuż linii Szybkiej Kolei Miejskiej oraz na dawnych terenach stoczniowych, które przyciągały wielu twórców niezależnych – muzyków, malarzy i streetartowców. 

Trójmiejski street art rozpoczął się dość spontanicznie, wraz z popularyzacją kultury hip hopu i graffiti, mniej więcej w połowie lat 90-tych - mówi Ryszard „Inwazja” Niedzielski trójmiejski artysta. W tamtym okresie jeszcze nikt w Polsce nie posługiwał się tym terminem, nie mieliśmy takiego dostępu do informacji, jaki obecnie dają media społecznościowe - wszystkiego dowiadywaliśmy się z trudno dostępnych gazet. Początkowo street art był wyrazem młodzieńczego buntu przeciwko systemowi, a głównym narzędziem naszego protestu były puszki z farbą, za pomocą których tworzyliśmy graffiti i wrzuty. Moda na murale zaczęła się dużo później.

Tereny industrialne ze względu na swój niepowtarzalny i surowy charakter od zawsze były ściśle związane ze sztuką uliczną. Nic więc dziwnego, że stocznia, dzięki swojej wspaniałej historii, zawsze była kultowym miejscem na mapie Gdańska, zapomnianym miastem w mieście, które artyści chcieli przywrócić do życia przy pomocy sztuki, jednocześnie zostawiając po sobie jakiś ślad. Artyści na teren stoczni dostawali się nielegalnie, ukradkiem wypełniając stare budynki nowoczesną sztuką.

Obecnie, czasy się zmieniły i twórcy uliczni przeszli od statusu niechcianych gości do pożądanych kreatorów postindustrialnego klimatu, który w coraz większym stopniu widać na terenie Młodego Miasta. Kolejni deweloperzy decydują się na udostępnianie wykupionych przez siebie terenów artystom, aby w ten właśnie sposób przywrócić życie na terenie dawnej stoczni, przyciągać miłośników postindustrialnych, a zarazem śródmiejskich klimatów. W ten właśnie sposób powstają tu obecnie liczne przestrzenie wypełnione nocnym życiem, gastronomią i muzyką, przeistaczając się w nieformalne ośrodki kulturowe, będące znakomitym miejscem dla wszystkich trójmiejskich artystów. Miejscem, w którym dzieła współczesnych mistrzów street artu zostały specjalnie wyeksponowane jest teren Stoczni Centrum Gdańsk.

Ciesząca się olbrzymią popularnością miłośników street foodu, industrialnych klimatów i muzyki na żywo 100cznia stworzyła nową przestrzeń ekspozycyjną w hołdzie trójmiejskim artystom. Layup, bo o niej mowa, to wielkoformatowa galeria graffiti i street artu mieszcząca się w hali 94B. Jej powstanie może w niedalekiej przyszłości przyczynić się do stworzenia w tej części Młodego Miasta niepowtarzalnej i atrakcyjnej przestrzeni również poprzez artystyczne przywrócenie do życia dawnych terenów stoczniowych.

Tereny postoczniowe i streetart to idealne połączenie – mówi Krik Kong, trójmiejski artysta. Stocznia od wielu lat była domem, miejscem pracy artystycznej i inspiracją dla wszelkiej maści artystów, w tym i twórców sztuki ulicznej. Pamiętam czasy, kiedy tereny te nie były ogólnodostępne i albo się miało przepustkę albo przepustką była dziura w płocie. Błąkanie się po opuszczonych halach i malowanie w nich było wyjątkowym przeżyciem. Wielkie maszyny, olbrzymie przestrzenie czy przedmioty codziennego użytku w niszczejących halach były świetnym tłem dla streetartowców.

 

 



Nadesłał:

mateuf8

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl