Popularne przysłowia i ich pochodzenie


Popularne przysłowia i ich pochodzenie
2014-05-27
W nadawanym w latach 70. amerykańskim serialu „Banacek” detektyw polskiego pochodzenia rzucał powiedzonka, zasięgnięte z krynicy mądrości dawnego kraju. Gdy trafił do naszej telewizji, widzowie pokładali się ze śmiechu słuchając rzekomo polskich powiedzeń o skarpetkach na niebie i świecznikach.

Każde powiedzenie ma swoją etymologię, a raczej motywację, wynikającą zazwyczaj z prostego przekazu jakie ma wywołać u odbiorcy. Za sprawą wspólnego kodu kulturowego jesteśmy w stanie zrozumieć je względnie szybko, jednak co z ich prawdziwym pochodzeniem?

Przeczytaj również:


Jak filip z konopi

Jedno z pierwszych nieporozumień i to od razu jednego z tuzów polskiej literatury.
Adam Mickiewicz
zawarł w przypisach do „Pana Tadeusza” rzekomo wytłumaczenie jakoby owo określenie odnosiło się do jednego z posłów o imieniu Filip, który rzekomo miał „zabłysnąć” uwagą tak nieprzystającą i niezborną, że od tego czasu określa się ludzi którzy odezwali się nie w porę. Tak naprawdę pochodzi z gwary myśliwskiej, rzeczony filip to po prostu zając, a konopie to konopie.


Lać krokodyle łzy

Jedno ze starszych przysłów, znalezione nawet w księgach Wincentego Kadłubka, pochodzi z tradycji greko rzymskiej. Wiąże się z prawdziwym zachowaniem krokodyli nilowych, które rzeczywiście oddają część soli nagromadzonej w ciele w postaci łez. W naszej tradycji oznacza obłudny i nieszczery żal, wynikający choćby z symbolicznego znaczenia tych gadów jako stworzeń szatana. A niby czemu miałyby za nami płakać?


Pleść banialuki

Wbrew pozorom niezwiązane z miejscowością Banja Luca w Chorwacji, odnosi się do książki autorstwa Hieronima Morsztyna „Historya ucieszna o zacnej królewnie Banialuce wschodniej krainy”. Powieść, pełna dziwów, monstrów i niesamowitych zdarzeń, stała się po czasie synonimem niestworzonych historii.


Polegać jak na Zawiszy

Jedno z niewielu przysłów z potwierdzoną postacią historyczną w tle, odwołująca się do znanego rycerza Zawiszy Czarnego, który na przełomie wieków XIV i XV był przykładem męstwa i honoru. Stąd odwołanie do niego ma sugerować, że nadawca jest godny zaufania.


Dać kosza

To powiedzenie do dziś określa sytuację w której odrzucamy czyjeś zaloty, zazwyczaj w dość zdecydowany i stanowczy sposób, nie oznacza wbrew pozorom fizycznego wręczania kosza na śmieci. Najprawdopodobniej pochodzi od powszechnej w niemieckich landach kary, w której przestępcę wsadzano do kosza zawieszonego nad rzeką. W ten sposób jeśli chciał ją skrócić, musiał sam zgotować sobie kąpiel.


Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda

Uprzejme wezwanie do niegrymaszenia przy odbieraniu prezentów ma swoje wyjaśnienie w technice sprzedaży koni. Zaglądając mu w szczękę i badając stan uzębienia możemy określić jego wiek, co w przypadku upominków może zepsuć wszystkim humor, zwłaszcza jeśli to ten sam prezent, który my daliśmy przy poprzedniej okazji.


Co ma piernik do wiatraka?

Nie zawsze przysłowia mają sens, tak jak zestawianie ciasta i budynku w którym miele się mąkę. A może jednak? Językoznawcy akurat w tym barwnym przypadku sugerują, że powiedzenie opiera się na użyciu głoski „r”, a także podobieństwa do słowa „pierniczyć”, które jest eufemizmem znacznie dosadniejszego określenia na plecenie bzdur.



Nadesłał:

b.zalew

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl